Andrzej Leja Andrzej Leja
1495
BLOG

Z kogo się śmiejecie...sami z siebie się śmiejecie!

Andrzej Leja Andrzej Leja Polityka Obserwuj notkę 12

A ja pomysł mam i PO wygrać dam...czyli kombinacje nad urną.  One  mogą dopiero być. Podczas zbliżających się jesiennych wyborów.Wszakcuda zapowiadane były. I nikt się nie czepiał, że nie mogą to być cuda nad urną. Przecież jesteśmy partią pod zgrabnym i oddającym istotę i rację naszego bytu tytułem Platforma Obywatelska Władzy Raz Zdobytej Nie Oddamy Nigdy, trzeba więc dobrze zabezpieczyć wszystkie możliwe elementy tego ,,sukcesu” i zapiąć je na ostatni guzik. Policzmy nasze aktywa. Telewizornie nasze. Prezesi telewizorni – też nasi.  Gazety i tygodniki prawie wszystkie nasze, a te Gazety -  Polską i Warszawską nazwie się oszołomskimi i po krzyku. Rzuci się też grafomańską klątwę na te wszystkie pisemka zbliżone do Uważam, że coś tam... Bilbordy już zabroniliśmy wieszać. Kasę partyjną przeciwnikowi częściowo zrabowaliśmy, a więc zwycięstwo mamy na wyciągnięcie ręki. Mata jeszcze jakieś pomysła - rzuca premier. Mają. Bo oto odzywa się przywołany w trybie nadzwyczajnym na platformerską naradę Bronisław K. Uważacie mnie za niedorajdę, co to nie zliczy do 25 i tyle minut spóźni się do Benedykta. Zarzucacie mi, że po polsku pisać nie umiem. Że siadam pierwszy,  gdzie tylko popadnie. Oj, nieładnie piłkarzyki, nieładnie. A ja pomysła mam i wam  wygrać dam. Wszyscy popatrzyli z podziwem na Bronka...

           I tak oto wykluł się pomysł dwudniowych wyborów. Wybory być może wasze, ale noc będzie nasza...Wszak były już niechlubne noce (ach ta jaśminowa noc czerwcowa z 4 na 5 czerwca 1992...), które zatrzęsły raczkującą polską demokracją. Oszołomom od władzy precz. Wystarczyło przecież raz dopuścić do sterów naszego, powtarzam, naszego państwa te przebiegłe Kaczory i mieliśmy się z pyszna. Trzeba było w trybie awaryjnym poruszyć całe polskie piekiełko, by zmusić honorowych jednak Kaczorów do zarządzenia nowych wyborów. Zabraliśmy babciom dowody, Dziadek już od dawna nie żyje, więźniom obiecaliśmy dolce vita (Opłacało się! 95 % tych łobuzów na nas głosowało. A tym 5 % głupoli trzeba było za karę dać dożywocie), zarobkowym emigrantom wszystko, co tylko chcieli, głupim Polaczkom cuda i w rezultacie Kaczory miały się w 2007 z pyszna. Teraz jednak już to nie wystarczy. Potrzeba nam cudu nad urną. Na szczęście mamy swoje, wypróbowane sPOsoby.

           Nic to, że w normalnych demokracjach głosuje się jeden dzień. Na nic polska konstytucja wskazująca do głosowania dzień wolny od pracy. Funta kłaków warta w końcu wypracowana po 1989 roku tradycja! Nic to, że jakiś ekspert Winczorek, co z tego, że profesor,zwraca uwagę, że w wyniku wydłużenia czasu głosowania może wzrosnąć niebezpieczeństwo naruszenia tajności głosowania (Mogą pojawić się podejrzenia co do ewentualnych fałszerstw w nocy z jednego na drugi dzień głosowania, co nie będzie dobre dla legitymizacji wybranych władz- prof. Winczorek). Na nic opinia prokuratora generalnego Seremeta, że wybory mogą się odbywać jedynie w niedzielę, która jest dniem powszechnie wolnym od pracy, a sobota już takim dniem nie jest.   Przecież PO zawsze może liczyć na ludzi pokroju politologa Kazimierza Kika. Tenże  natychmiast pospieszył z pomocą platfusom, głosząc kuriozalną opinię, że dwudniowe głosowanie wzmocni polską demokrację. Ale przecież o to właśnie chodzi. Platforma Obywatelska Władzy Raz Zdobytej Nie Oddamy musi być górą. Ura, ura, ura...do boju, do boju...

           

Jaką twarz Komorowskiego ujrzał swego czasu wiceprzewodniczący SLD Marek Wikiński? Przypomnę, bo być może nie wszyscy pamiętają, jak trafnie o cynizmie Komorowskiego mówił ponad rok temu otwartym tekstem polityk SLD i wiceprzewodniczący tej partii Marek Wikiński. Otóż powiedział on, że nigdy już nie zagłosuje na Komorowskiego po tym, jak widział jego drugą twarz na posiedzeniu Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów 10 kwietnia w dniu tragedii smoleńskiej. A była to – zdaniem Wikińskiego - twarz człowieka cynicznego i bezwzględnego.

           Mówi to państwu coś?

O tym jak naszą mowę wszy oblazły...Niedawno w Katowicach odbył się Kongres Języka Polskiego. Rozmawiałem z jednym z uczestników tego kongresu, znanym mi osobiście, który chciał jednak pozostać anonimowy, gdyż wie, że piszę dla Warszawskiej Gazety, a on chce przecież przynależeć do elity. Powiedział, że raziło go na tym kongresie zbyt jednostronne zajmowanie się wulgarnością i brutalnością codziennego języka min. polityków,  a nie wskazano winnych tego stanu, czyli samą elitę, jak to określił mój rozmówca - elitę celebrycko-platformersko-lewacką. Jednak mimo to pojawił się na kongresie przebłysk geniuszu. Otóż profesor Walery Pisarek określił ten postępujący wciąż proces staczania się języka polskiego po równi pochyłej genialnym wprost zdaniem:Mam wrażenie, jakby naszą mowę wszy oblazły.

           I za to oczywiście brawo. Ale Panie profesorze! Pan się temu dziwi? A może by tak przejść od tego stanu wiecznego dziwienia się do normalnych reakcji, jakie powinny być udziałem polskich profesorów – specjalistów od języka polskiego, gdy zachwaszczają i brudzą ten piękny język Mickiewicza i Słowackiego językowe łobuzy spod znaku Niesiołów, Palikotów, Wojewódzkich i Hołdysów? A może by tak zareagować, gdy telewizje spod znaku tefałenów zalewa potok językowego chamstwa? A może warto było zwrócić uwagę magistrowi Bartoszewskiemu, że nie wypada mówić na ludzi ,,bydło”,  a Radkowi Sikorskiemu ze strefy zdekomunizowanej nie pozwalać na dożynanie watahy?  A już na pewno trzeba było postawić tamę językowemu i niebywałemu wprost chamstwu ze strony przedstawicieli PO skierowanemu przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu po Smoleńskiej Tragedii. Nie, na to nie wystarczyło i wciąż nie wystarcza  wam odwagi.

           I tak oto, niepostrzeżenie, mleko się rozlało. I to również z waszej winy panowie profesorowie od polskiego. Może nawet głównie z waszej. Bo, kto nie reaguje na draństwo, to językowe również, ten się przyłącza do draństwa. Tym mocniej, im więcej ma danych ku temu, żeby publicznie bronić ważnych społecznych i kulturowych racji.

           Pamiętacie rozmowę Michnika z Rywinem? Knajacki język jakim się ci należący do elyty gawędziarze posługiwali, nigdy nie spotkał się z waszym potępieniem. Ba, Adaś to człowiek z waszej sfery. I jak się domyślam z wypiekami na twarzy czytacie Adasia (i jego kompanów) do poduszki, żeby wiedzieć, co gadać między sobą na polityczne tematy.

           A teraz szaty drzecie, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie sądziłem, ze jesteście aż takimi hipokrytami.

Z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!Skutki tego spektakularnego upadku polskiego języka można było dostrzec w egzaminacyjnych pracach młodzieży gimnazjalnej. Owoce ministrowania oświacie przez osobę, która się kompletnie nie zna na szkole, widać było właśnie jak na dłoni podczas tegorocznego sprawdzania egzaminów . Długie cztery lata szaleństw pani Hall, obniżenie godzin do dyspozycji dyrektora szkoły (z których to godzin dyrektor mógł zwiększyć liczbę lekcji języka polskiego), zmniejszająca się ilość języka polskiego i historii, manipulowanie przy spisie lektur, szatkowanie lektury na fragmenty, zarzucenie nauczycieli papierkami, że spod tych papierków nauczyciela już niestety nie widać, plus to wszystko, co koledzy pani Hall i ich dziennikarscy oraz celebryccy klakierzy zrobili w dziedzinie wulgaryzacji języka nie tylko polityki, przyniosło zatrważające wyniki. Gdy w ostatnią sobotę i niedzielę sprawdzałem prace gimnazjalistów na temat patriotyzmu i słyszałem od czasu do czasu zarykiwanie się egzaminatorów, bo przeczytali jakieś śmieszne fragmenty z uczniowskich prac, natychmiast przypominało mi się zakończenie Rewizora.

           To prawda. My nauczyciele też jesteśmy winni tego stanu smuty polskiej oświaty i polskiego języka, jaki obserwujemy w szkołach i wokół nas na co dzień. Nie protestujemy, gdy tłamszą nas coraz głupsze pomysły pani minister i jej urzędników. Nie protestujemy, gdy niezgodnie z logiką i prawem zmusza się nauczyciela do wykonywania dwóch godzin społecznych zwanych idiotycznie godzinami karcianymi, gdy tymczasem nauczyciel polonista wypracowuje znacznie ponad 40 godzin tygodniowo. Nie protestujemy, gdy każą nam produkować tony niepotrzebnych nikomu papierów. W końcu, nie protestujemy, gdy dzieje się ewidentna krzywda polskiemu dziecku. Bo przecież przeciążony idiotycznymi wymaganiami nauczyciel ma coraz mniej czasu na spokojną pracę, nastawioną przede wszystkim na jak najlepszy, najpełniejszy rozwój ucznia.. A do tego wszystkiego jego pozycja społeczna jest tak niepewna i słaba, że godzi się niemal na wszystko. Idiotyczne, absurdalne koło się zamyka.

           I co z tego, że zacytuję wam rzeczywiście śmieszne kawałki z uczniowskich prac. Doniosły temat o patriotyzmie został tak potwornie zbanalizowany i sprofanowany brakiem wiedzy, umiejętności językowych i czymś, co ja nazywam kompletnym brakiem ambicji wyższego rzędu, iż moje dokładnie przytoczone cytaty nie oddadzą w pełni tragicznego stanu umysłów polskich szesnastolatków. Zatrważające niezrozumienie poświęcenia bohaterów Kamieni na szaniec, Rudego, Alka i Zośki, deklaracje natychmiastowej ucieczki z kraju, gdy tylko Polska znajdzie się w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, wprost wyrażane opinie, że patriotyzm to przeżytek. A co gorsze, czasem, ba , nawet dosyć często, kompletne niezrozumienie podstawowego znaczenia słowa patriotyzm i mylenie go na przykład z empatią i pomaganiem innym ludziom. To i tak zaledwie zarys tej kompletnej klęski pod tytułem egzamin gimnazjalny jako element sprawdzania uczniowskiej wiedzy nabytej w szkole wymyślonej w reformie Buzka i Handkego, a poprawianej przez Hall..

           A na koniec obiecane ,,kwiatki”.

Pierwsze miejsce przyznaję genialnemu ironiście, który podając przykład współczesnego patrioty wymienił Lecha Wałęsę,  pisząc: Lech Wałęsa, który żyje aż do dzisiaj, to przykład współczesnego patrioty – pomógł sobie i swoim bliskim (sic! Prawdziwy mistrz ironii!)

Drugie miejsce - może od razu cytat: Skawiński to mężczyzna, który znalazł się na uchodźstwie, ale po przeczytaniu epopei wrócił myślami do kraju. Była to jego indywidualna podróż...

I miejsce na pudle – też od razu cytat: Bycie patriotą nie jest trudne. Chociaż w dzisiejszych czasach młodzież mieszkająca na ziemiach polskich nie wie, albo nie chce wiedzieć, że jego dziadek (cytuję dokładnie) walczył o to, żeby on  siedział przed telewizorem. Nie umie tego nawet docenić.

I z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie! Gogol to przewidział...

I na koniec coś wielce optymistycznego! Kongres Polska – Wielki Projekt. Widzę ten projekt jako wielką szansę dla Polski. Przede wszystkim na odrodzenie się światłej elity, która wróci do etosu inteligencji IIRP. Tam są te nadzwyczaj ważne korzenie dumy, godności, honoru i żelaznego trzymania się zasad i wartości, których tak zatrważająco brakuje współczesnej samozwańczej ,,elycie”.  Słusznie powiedział gość kongresu Jarosław Kaczyński, iżPolska - Wielki Projekt ma za zadanie stworzyć projekt nowoczesnej Polski. - Wszystkie koncepcje w ciągu ostatnich 20 lat zostały jakby narzucone z zewnątrz, zakładały, że wszystko się samo ułoży. Jednak całkowicie zawiodły. Polska potrzebuje projektu, elity politycznej, która potrafi wyznaczyć cele i je realizować.

           Tylko tyle i aż tyle. I niech Dobre Anioły czuwają...

Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie nr 21 i w Lubelskiej Gazecie nr4

Andrzej Leja | Utwórz swoją wizytówkę http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/ http://p.web-album.org/95/4a/954afc94336712e0ae2645058a35612aa,4,0.jpg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka